niedziela, 23 marca 2008

Święta, Święta... malujmy jaja^^

No tak, Święta, Święta i zaraz będzie po Świętach i wróci dawny zapierdziel.

No, a jeśli już mowa o Świętach, to tak właśnie się zastanawiałam, czy może bardziej, że doszłam do wniosku, że gdyby nie Święta, to wielu ludzi by do kościoła nie zaglądało. Ja tam bez bicia mogę powiedzieć, że co niedziela tam nie latam, raz na pare lat wejdę na pare minut do pustego i pomyślę. Nie ma co robić jakiegoś halo wokół tego uważam. Kościół wystarczająco zraził do siebie wielu młodych ludzi, żeby nie zaczeli łazić tam częściej. To jest tylko ogólne spojrzenie, jedynie powierzchowne, sądzę, że są jacyś normalni księża, odbiegający swoimi różnymi cechami od pozostałych. Jak to ktoś w jakims filmie rzekł /tytułu niestety nie pamiętam :(/: "Bóg w pomieszczeniach zamkniętych dziala mi na nerwy". Coś w tym jest, nie lubie niczego z przymusu...


W ogóle Święta to fajna sprawa, o ile oczywiście ktoś je spędza z rodziną w ciepłej atmosferze, pełnej szczęścia, radości i miłości, a nawet jeśli nie z rodziną, to przynajmniej dobrze jeżeli tych ww rzeczy mu nie brakuje. Bo jak ktoś tak siedzi sam to kicha troche moim zdaniem. Ja tam przynajmniej jestem "zwierze stadne" i wole przebywać pośród ludzi. Tzn. wiadomo każdy ma tam swoje schizy i ma opcje na "samotność" od czasu do czasu, jest to ludzkie jak najbardziej. Nikt nie jest skowronkiem całe życie 24/7, a jeśli jest znaczy, że ma dobry towar w zasięgu. Każdy ma tam swoje słabości, wiadomo...


Ja swoje też mam i sa momenty kiedy chcę się zamknąć sama w domu, czy po prostu przejść się sama, no bywa, że i chcę sobie gdzies dalej wybyć sama. Czasem tak siadam po prostu przy oknie, piję jakis dobry alkohol i myślę co dalej chcę robić, jak, co w moim życiu musi się zmienić, a co tylko powinno, jakie mosty spalić, jakie odbudować, a jakim podciąc linke mocująca do gruntu. Mowa o starych linowych mostach, przynajmniej ne trzeba się zagłębiać w konstrukcję chcąc wyrazić nadzieję na rychłe znisczenie. Każdy tak powinien od czasu do czasu usiąść i pomyśleć. Pomaga, a do jakich ciekawych wniosków się czasem dochodzi :) ...

Dobra, koniec today, czas cos zjeść, choć już czuje się jak balon, ale no cóż, ten balon to taki nieodłączny atrybut Świąt ;).

piątek, 21 marca 2008

coś nowego^^

Hmm, cóż, nie wiem właściwie co jaką cholerę zakładam tego bloga, tzn wiem, przegrałam zakład, a to jest kara. Kara niezła, bo nigdy nie chciałam bloga posiadać. Aczkolwiek pomyślałam, że może nie jest to takie zło konieczne jak mi się wydawało.

Troche kojarzy mi się to z pamiętnikiem. A to w rezultacie nie przynosi mi na myśl jakże pięknych i pozytywnych obrazów, tzn. jak dla kogo, ale ja widzę od razu, niezwykle przeciętną dziewuszkę, zapięty kołnierzyk pod samo gardło, makijarz poduszkowy i tzw. "wdupęuprzejmość" i zabójstwo ojca, gdy zechce ów pamiętnik przeczytać. Oj przepraszam, ostatnia myśl, to taka dygresja w związku z ostatnio przeczytaną książką /ale mnie to nie grozi - ojca nie posiadam, tzn posiadam, ale nie mam, nie ważne, zawiłe to. Reszta w sumie też mi raczej nie grozi ;p/. No, a tu w necie, pisanie bloga to co innego, tak to sobie przynajmniej tłumaczę.

I ta właśnie zaistniała sytuacja troche spowodowała małe zastanowienie, po cóż właściwie ludzie zakładaja blogi? No własnie. Wnioski sa podobne, a przynajmniej jeden, do tego, gdy myślę dlaczego 3/4 zgredziałych babeczek znających ploty z całego osiedla. Otóż, czy własne życie jest tak mało interesujące, aby zaistniała potrzeba czytania /poznania/ cudzego? Czy też własne mniemanie o sobie nakazuje nam dzielić się z reszta społeczności tak wspaniałym życiem /no wspaniałym przynajmiej wg. danej jednostki/? Ja myślę, że to jest troche jak z czytaniem kolejnej książki, tyle, że pisanej na bieżąco, przez kogoś nieco bardziej doścignionego, niż autorzy leżący już od wieków w piachu, kogoś mającego może coś sensownego do napisania, czy tam może i nie sensownego, ale na tyle może odbiegającego od rzeczywistości czytelnika, że wartego uwagi.. Może. Hmm, ciekawe.

No to tak na wstępie. Potem zaczne pisać jakieś normalniejsze rzeczy niż to powitalne wywnętrznienie się ;). Tzn. normalne :D, okaże się, czym dla kogo jest normalność :p, zatem kwestia interpretacji jest dość indywidualna.