środa, 17 września 2008

Wakacji cd.

Sesja poprwkowa za plecami i do przodu. To było ostatnio najważniejszą kwestią mojego życia i nic się tak nie liczyło, jak jej zdanie. W końcu, gdyby się nie udało, to musiałabym się pożegnać ze studiami, a tego byśmy przecież nie chcieli :). Choć tak z ręką na sercu, to chyba bardziej bolałoby mnie rozstanie z ludźmi, niż z tymi studiami. Mimo tego, że to moje wymarzone studia, ale to tak jest, że na nie moge chodzić całe życie, od kiedy i do kiedy chce itd., ale już nigdy z tymi samimi ludźmi i na tym polega różnica. Ja to jestem taki człowiek, który się czasem bardzo przywiązuje do ludzi i tego byłoby mi szkoda.

Choć czy to nie znak, że należy nabrać dystansu i nie przyzwyczajać się do kogokolwiek?

No i teraz z okazji dalszych 2 tyg wakacji, nie pod znakiem rzucania się z mostu i szukania sznura o dość dobrym naciągu, bo jestem na kolejnym semestrze, trzeba pomyśleć o zorganizowaniu sobie czasu. Wyjazd jakiś by się nadał. Choć tak między Bogiem a prawdą, to ja bym chętnie wyjechała do takiej chatki w górach, gdzie nie ma dostępu do neta, nie ma zasięgu, jest jakiś stary grat, żeby pojechać do małej budy po bułki, albo uciekać w razie jakiegoś kataklizmu, no, byle z łazkeiną, bo jakoś mam za duży do niej sentyment, żeby z niej rezygnować :). No, z ciepłą woda jeszcze. Taką dzicz, ale z łazienką. Żeby tylko pić, palić i nie myśleć za dużo.

Bo wiadomo, że kobiety myślą za dużo...? Jak nie, to Was właśnie oświecam. Myślą stanowczo za dużo. Wcale nie jest to jakaś ubliżająca refleksja, proszę się to nie obruszać. To jest zasrana prawda. Przejmujemy się rzeczami, które faceci olali ciepłym moczem z rana, gdy my jeszcze to przeżywamy przy kolacji tydzień po... I to jest błąd, jest tyle rzeczy, o których powinno sie zapomnieć, nie rozpamiętywać, nie myśleć nad tym, nie kombinować i nie gdybać, żeby skały srały - nie gdybać.. Gdybanie to wróg. A my po prostu, Matki - Polki myślimy o wszystkim, wszystkich i martwimy sie o wszystko, no nie zawsze o wszystko.

Tym sposobem za często dochodzimy do wniosków, które prowadzą nas do stanów upojenia alkoholowego.. Taka mała refleksja na koniec...

czwartek, 4 września 2008

Na zielono (bo z nadzieją ?)

Tak własnie, dzisiaj na zielono...

Mówiłam już, że faceci to banda półgłówków??? Chyba nie.. No to mówię! Ja nie wiem, kobiety są podobno skomplikowane, no ok, może czasem myślimy za dużo, ale to co odwalaja faceci przechodzi czasem wszelkie granice. Ja już czasem na prawde mimo moich ogromnych starań nie moge zrozumieć o co im chodzi. Tzn. o co im chodzi, to dobrze wiem. Bardziej chodzi mi o to co maja na myśli, niby wszystko jest ok i nie mówię tu wcale o relacjach związkowych, bo mnie do tego daaaaaaaaaaleko, ale o takich normalnych relacjach (jakby tamte były Bóg wie jak nie normalne). Jakie faceci mają jazdy i humory to się w głowie nie mieści! I w ogóle dlaczego wy do cholery nie możecie jakoś prosto myśleć, tylko doprawiacie jakieś chore ideologie??? Tzn. to w zasadzie u Was rzadkość, bo myślicie raczej w dość mało skomplikowany sposób, ale jak już pojawiają się wyjątki, to takie które zwalaja mnie na kolana... No, ale zawsze jakaś odmiana... Tylko dlaczego taka bardziej na 'nie' niż na 'tak' ? Ekhhh, nie ma co sie rozwodzić..

Kończąc jakąś mądra refleksją, po prostu uważam, że zbyt wiele znajomości kończy sie w bezsensowny, niemal dziecinny, w zasadzie nieuzasadniony sposób, pełen niedomówień. Kończą się wciąż, stale i nadal... a przecież wcale nie musiały się kończyć......

Niektórzy się za bardzo unoszą honorem...? Na to chyba wygląda... A szkoda.

wtorek, 2 września 2008

back again

Po dość długiej przerwie i to rzecz by można, że po cholernie długiej, no, ale cóż, życie..

Generalnie to teraz większość czasu spędzam nad książkami, bo widmo poprawek i kampania wrześniowa zbliżają sie mega wielkimi krokami, więc czasem trzeba troche przysiąść, tym bardziej, jesli od 2 egz zależy moje dalsze studiowanie /pieprzone punkty na uczelni!!!/. Chce mi się oczywiście uczyć jak cholera, wcale nie wolałabym spać 3 godz dłużej, wyjść gdzieś do miasta, poużywać sobie wolnego, zaliczyć kina, gotowania i jedzenia na pół dnia, albo knajpy wieczorem i nocnego baletu. WCALE! Ale jakoś nadrabiam, ostatnio zabrałam się za filmy, które to miałam obejrzeć, ale oczywiście wcześniej nie było czasu ani sposobności. A, że generalnie filmy wolę w wersji kinowej, od jakiejkolwiek ogromnej plazmy, to tym bardziej czynnik czasowy ma tu znaczenie. Czasem najchętniej bym wyszła z domu i ruszyła przed siebie nie zastanawiając się nad czasem, tym na co mi go wystarczy a na co nie.

Jak to w życiu bywa, zbyt wielu ludzi ma kurewski charakter i nie nadaje się na kompana na przejażdżke tramwajem, a co dopiero na pare tyg jazdy po świecie. Czas się chyba do tego przyzwyczajać, nie? No fakt, nikt w końcu nie mówił, że będzie się miało w bród przyjacioł, ale jak to któś ładnie ujął "lepiej mniej w solidnym gatunku niż mnóstwo chłamu".

I racja! Ale to tak jest, że nawet solidny gatunek okazuje sie chłamem, dlatego nie nalezy ufać byle komu.